
Na miejscu poza mocno ujemną temperaturą, było -23 stopnie mrozu, przywitały nas roześmiane twarze i biuro zawodów. A w biurze sprawdzony tandem Andreas i M.C. :mrgreen:

Przywitania i uściski, obowiązkowy podpis na liście zawodników, ciepła herbatka to było to co przed zawodami lubimy najbardziej :mrgreen: Cały ten "rytuał" powtarzany na każdych zawodach w ogóle się nam nie znudził :lol:

Po przyjemnościach czas na obowiązki. Zimowe strzelanie nie jest łatwe dla zawodników a tym bardziej nie rozpieszcza karabinków. O ile w lecie można sobie odpuścić sprawdzenie sprzętu, to w zimie jest to obowiązek. Chcąc czy nie, podreptaliśmy na zero przestrzelać karabinki.

Gdyby przybył na zawody, ktoś całkiem nieobeznany z tym rodzajem wypoczynku, byłby nieźle zaskoczony gromadą siedzącą i leżącą na śniegu, strzelającą do rozstawionych kartek papieru, a za plecami mającą kolejna gromadkę, która drepta w miejscu z zimna i niecierpliwie czaka na swoją kolejkę do odmrażania sobie różnych części ciała.

Po "zerowaniu" wróciliśmy do ciepłego miejsca zbiórki. Obowiązkowa odprawa, omówienie toru, rozdział grup i można iść na tor.

Niestety nie było tak łatwo. Najpierw trzeba się ubrać, kilka warstw ubrania, czyli na cebulkę i jesteśmy gotowi do wyjścia. Roześmiane buźki mówią same za siebie! NAM się to podoba! :mrgreen:

Tym razem tor ustawiony był w konfiguracji 20x2. Czyli 20 stanowisk z dwoma celami na każdym.

Żółte i niebieskie figurki pięknie kontrastowały ze śniegiem. Piękna pogoda i rozgrzewające słoneczko powodowały, ze humory na torze dopisywały.

A ciepła herbatka, zabrana na tor, przez bardziej zapobiegliwych kolegów, pomagała przetrwać pierwsze chwile na mrozie. Co bardziej przewidujący, zabrali także krzesełka na tor. Rozsiedli się wygodnie i czekali na swoją kolej do strzelania :-P

Kilka gwizdków podczas zawodów, nie było w stanie zepsuć świetnych humorów. Tym bardziej, że nie były to gwizdki stricte techniczne. Wszystkie figurki działały bardzo dobrze. Ot zwykła złośliwość przedmiotów martwych, czyli zaplątany gdzieś sznurek.

Strzelanie przebiegało sprawnie i w milej atmosferze. Cele ustawione sprytnie, świetnie wykorzystano możliwości terenu. Brakowało mi tylko strzelania pod otwarta klapa kosza, zapamiętanego z któryś poprzednich zawodów.

Tor, choć wydawał się prosty wcale taki nie był. Bez kłopotu można było złapać zero a i brzdęk śrutu o figurkę nie był rzadkością. Kto liczył na to ze mróz zmniejszy konkurencje srogo się rozczarował? Byli praktycznie wszyscy faworyci.
I tym razem nie było "kompletu", chociaż było blisko, Wojtek "Vide" Wróblewski spudłował tylko raz.
Po zawodach ciepła i smaczna zupa z solidna wkładka była mila nagroda za marzniecie na torze.

Podliczenie wyników, dogrywki i oczekiwana dekoracja zawodników. W HFT1 niespodzianek nie było. :-P

Tak samo w FT

Nawet zwycięska drużyna nikogo nie zaskoczyła:

Natomiast w HFT2 można zauważyć zmiany. Na "pudle" pojawiają się nowe twarze. Czyżby odrodzenie "sprężynowców"?
Nie możemy zapomnieć o najmłodszych. Tam króluje niepodzielnie "najmłodsza snajperka" Weronika.

Zawody w zimowej scenerii mają swój urok. Ale wymagają też sporego wysiłku od organizatorów. Z rozmów dowidzieliśmy się, że do mocowania palików i bramek FT potrzebny był agregat i solidna wiertarka z udarem. Można by pomyśleć, że to takie tylko gadanie. Ale na fotce poniżej widać, że musiało być ciężko.

Tym większe podziękowania dla organizatorów, że im się chciało. :mrgreen:
Serdeczne pożegnania i do zobaczenia w Krakowie na kolejnych, miejmy nadzieje, mniej zimowych, zawodach