Być może coś przeoczyłem, ale podpowiedz, co. Postaram się odnieść, w miarę skromnych możliwości.Bardzozly pisze:ZDT, nie odpowiedziałeś na pytanie.
Ja Ci podpowiem, co Ty przeoczyłeś. Nie odpowiedziałeś, jak to się stało, że końcowy efekt był tak różny od początkowego. Jasne, posłowie tak chcieli, ale sami z siebie, czy ktoś ich wspierał/namawiał, a jeśli tak, to kto? Sądzę, że Twoje przeoczenie jest ważniejsze, bo ja - prosty człowiek - jakoś nie zadałem sobie trudu, żeby zbadać cały proces i nie staram się uchodzić za źródło obiektywnej wiedzy, a Ty - o ile dobrze rozumiem - przeprowadziłeś badania i podajesz się za kogoś, kto wszystkie fakty zna. No to podziel się wiedzą.
I proszę, przestać machać płachtą uznaniowości.
Po pierwsze, zniesienie uznaniowości to tylko fragment ówczesnych zmian, który bez innych modyfikacji ustawy mógłby się okazać bezwartościowy (wystarczyłoby, gdyby zamiast rzeczywiście przyjętych kryteriów uchwalono, że nieuznaniowo pozwolenia na maksymalnie 2 sztuki wydawane są tylko tym, którzy co najmniej 5 lat należą do klubu/stowarzyszenia posiadającego "certyfikat" organu, nigdy nie mieli kataru i nigdy popełnili nawet wykroczenia drogowego oraz jedenaście razy na dziesięć trafiają z kilometra komara w locie*).
Po drugie, wbrew temu, co twierdzisz, w praktyce uznaniowość niejedno ma imię. Wykazałem to już w ramach tego "po pierwsze", więc w tym miejscu dodam już tylko, iż w mojej ocenie dość niekonsekwentnie stosujesz są badawczą metodologię. Gdy ludzie z Fundacji coś mówią, to według Ciebie tylko mówią. Gdy mówi ktoś z Policji, to twierdzisz, że na pewno tak jest.
Po trzecie, na co już ktoś zwrócił uwagę, niestety w praktyce nie doszło do zniesienia uznaniowości, ale tylko do jej ograniczenia. I nie chodzi mi o pozwolenia do ochrony osobistej (chociaż nie "kupuję" argumentu, że to nieistotny ułamek, bo właśnie dlatego takim jest, że uznaniowość utrzymano), ale o liczbę sztuk broni, w której to sprawie Policja - jeśli się nie mylę - bardzo walczyła (i do pewnego stopnia wywalczyła), żeby to nadal zależało od oceny organu. Zdaje się, że trochę podobnie (nie twierdzę, że dokładnie tak samo) dzieje się w sprawie oceny zdrowia i stwarzania zagrożenia. I to wszystko ta sama Policja, której przedstawiciel zapewniał o woli zniesienia uznaniowości. Jakieś wnioski?
Po czwarte i być może najważniejsze, bądź łaskaw napisać, kiedy i w jaki sposób autorzy z kręgu KGP/MSWiA zaproponowali zniesienie uznaniowości. To powinno przerwać przynajmniej część spekulacji i dać prawie pełny obraz tego, kto ewentualnie tylko mówił, a kto działał i z jakim skutkiem.
Na koniec tego wątku prośba - skupmy się na naturze sprawy, a nie na doktoryzowaniu się w kwestii terminologii. Mam na myśli to, że możemy oczywiście w nieskończoność rozważać, czym jest uznaniowość, a czym nie jest, ale na końcu albo jest obiektywna zerojedynkowa przesłanka, albo jej nie ma.
I już całkiem na koniec: w trakcie powyższej wypowiedzi z rozmysłem wielokrotnie użyłem słów "sądzę", "wydaje mi się", "o ile się nie mylę" i temu podobnych. Widzisz, ja naprawdę nie upieram się, że mam jakąś wiedzę. Nie śledzę wszystkiego na bieżąco z taką uwagą, żeby móc wypowiadać się autorytatywnie, z przekonaniem o swej racji. Być może w tym, co napisałem, nie ma ani słowa słuszności. Liczę się z taką możliwości, że fakty wyglądają inaczej niż je podałem, a moje opinie są bezwartościowe. Ale mi wolno póki co spekulować właśnie dlatego, że się do niewiedzy przyznaję. Ty zdajesz się występować z zupełnie innych pozycji i dlatego wymagam od Ciebie więcej.
* Wierzę, że rozumiesz, iż w tekście ujętym w odpowiednim nawiasie chodzi mi tylko o spektakularny przykład.