Uwaga! Przydługi post, ale uważam, że może się przydać komuś, kto stanie przed wyborami, takimi jak ja.
Od początku, czyli jak stałem się posiadaczem Patterna: od dłuższego czasu (ostatnie 2 miesiące?) zastanawiałem się nad zakupem pierwszej jednostki broni, finalnie po głębszym researchu wstępny wybór padł na Uberti Remington 1858 .44 8" INOX z regulowanymi przyrządami celowniczymi.
Nierdzewka, bo podobno łatwiej o nią dbać. A współczesne przyrządy, bo z moimi raczej marnymi umiejętnościami nie nastawiałem się, że będzie mi groził udział w jakichkolwiek zawodach. Poza tym myślałem, że oryginalne przyrządy to jakiś archaizm, do tego jeszcze pewnie źle spasowany i korzystając z tego, nawet nie trafię nigdy w tarczę.
Zakupy postanowiłem zrobić w Warszawie w Galerii Broni Kaliber, chociaż mieszkam w Krakowie.
Długa droga z dwóch powodów: buraczany rabat z internetów
oraz chęć spotkania się z instruktorem po zakupach w celu zaznajomienia z bezpieczną obsługą zakupionej broni.
W Kalibrze miałem okazję spotkać jeszcze Pana Dariusza z ZKSu, który troszkę doradził mi w wyborze, a właściwie przekonywał żeby zamiast Remingtona Target w INOXie wziąć Patterna.
Po tym jak się przyjrzałem obydwu, to stwierdziłem, że oryginalne przyrządy nie są takie złe, a wręcz celuje się nimi bardzo przyjemnie.
Stanąłem zatem przed finalnym wyborem Uberti z oryginalnymi przyrządami w INOXie, czy Pattern. 2400PLN vs 4000PLN?
Zapewniony przez szanownego Pana Sprzedawcę oraz Pana Dariusza o lepszym wykonaniu i spasowaniu części, o tym że jest to w zasadzie rewolwer meczowy i o ile nie spierniczę strzału, to zawsze trafię tam gdzie chcę, szarpnąłem się na Patterna.
Generalnie wizyta w Kalibrze na plus, miła i fachowa obsługa.
Do tego wyżebrane buraczane rabaty - podobno warto po nie jechać z drugiego końca Polski. Na cenach broni się nie znam, nie powiedziałbym, że dostałem jakiś ekstra rabat samemu pracując po części w handlu, ale rozczarowany też nie wyszedłem
W każdym razie mój portfel krwawił, bo nie brałem wcześniej nawet Pattera jako opcję... po wyjściu ze sklepu przechodziły mnie wewnątrz ciarki z myślą, czy to była faktycznie dobra decyzja. No ale, jakoś musiałem z tym żyć.
Później wizyta na ZKSie, tam szkolenie pod okiem Zbyszka Rybki (serdecznie pozdrawiam!), co prawda strzelaliśmy z jego Remingtona, gdyż mój był cały w smarze z fabryki, ale w tym momencie już cieszyłem się z dokonanego zakupu.
Dane było mi też wypróbować pistolet kapiszonowy i karabin skałkowy - tutaj moja uwaga: faktycznie przekonałem się do tego, co Zbyszek mówił mi przez telefon przed naszym spotkaniem, że
lepiej na początek wziąć karabin lub pistolet, a ewentualnie potem rewolwer.
Ale wiadomo... człowiek bez obycia z bronią czarnoprochową raczej nie upatruje przyjemności ze strzelnia z broni, którą po każdym strzale trzeba ładować... a rewolwer fajny, sześciostrzałowy, będzie można szybko strzelać... a tu się okazało, że spokojne strzelanie sportowe do tarczy jest bardzo przyjemne, a odpoczynek ręki przy ładowaniu sprzyja osiąganiu wyższego wyniku.
Nauka jest prosta: już planuję zakup pistoletu. No... jak starczy pieniędzy to karabin też się przyda
Po powrocie do domu rozkonserwowałem rewolwer.
Jakość wykonania: okiem laika mogę co najwyżej powiedzieć, że rewoler jest ładny. Widać staranne wykonanie, lufa ma ładną koronę, patrząc do jej środka można zobaczyć swoje odbicie, wszystkie mechanizmy sprawnie działają, luz między bębnem a lufą jest minimalny.
Jedyne zastrzeżenie to kominki - drucik metalowy, który służy mi do przetykania otworów w kominkach przez 3 z nich przechodzi na wylot bez oporu, przez pozostałe 3 przechodzi z użyciem dużej siły. Może jest jakaś różnica o 0,1mm średnicy, nie mam pojęcia. Czy wpłynie to na balistykę? Tym bardziej nie wiem, może z czasem to wychwycę. Najwyżej część z kominków wymienię na inne, żeby wszystkie równo strzelały, ale na razie się tym nie przejmuję.
PIERWSZE STRZELANIE
Wreszcie przyszedł ten dzień, że pojechałem przystrzelić Patterna na strzelnicy LOK HTS w Pleszowie w Krakowie (
mój opis strzelnicy).
Pierwszy problem jaki napotkałem to kapiszony.
Problem stanowił popularny kapiszonownik (
o ten), który ciężko było "przeciągnąć" przez wąski otwór wokół kominka. Wciskanie nim kapiszonów na siłę, tak żeby pozostały na kominku było tak efektywne, że się delikatnie rzecz ujmując zdenerwowałem i użyłem klasycznej metody zakładania manualnego.
Drugi problem pojawił się przy strzale, a w zasadzie przy jego braku. Po naciśnięciu spustu kapiszon odpalił, ale nie podpalił prochu. Odczekałem chwilę na wypadek ewentualnego opóźnionego zapłonu. Nic. Druga komora, ciągnę za spust, znowu kapiszon odpala, a proch nie. Ludzie na stanowiskach obok już na mnie dziwnie patrzą.
W tym momencie pomyślałem, że przecież wymyłem kominki ze smaru, sprawdziłem ich prześwit przed strzelaniem, komory bębna też były suche, co może nie grać?
Stwierdziłem, że nie ma sensu marnować kolejnych kapiszonów, więc pościągałem je, wyjąłem bęben i sprawdziłem czy wszystko jest dobrze załadowane.
Już widziałem obraz tego, jak wszystko muszę rozbrajać wysypując proch, przebitkę i wybijając kule z bębna...
Dałem jeszcze jedną szansę. Włożyłem bęben z powrotem, założyłem kapiszony mocno dociskając kciukiem. Ciągnę za spust i... w końcu strzał! Na całym bębnie sytuacja z wcześniej powtórzyła się jeden raz, później tego dnia już takiej awarii nie miałem.
Nie wiem dlaczego tak się stało, ale gdzieś czytałem, że podobno w Patternie pierwsze kapiszony po wyjęciu z pudełka nie odpalają. Dziwne.
Kolejny problem, czyli... dokąd te kule lecą?
Strzelałem na dystansie 25m. Zgodnie z wcześniejszymi naukami celowałem lekko pod czarne, wcześniej działało to dobrze. Z tego rewolweru jednak
wszystkie strzały poszły w dół tarczy, jakiejś zbitej grupy nie było. No i sobie myślę, że jakiś bubel mi wcisnęli w sklepie? Może to moje mizerne umiejętności? Może za mała naważka prochu?
Za małe skupienie pewnie odpowiadał stres związany z nieodpalającym prochem, do tego pewnie jeszcze wytrącał mnie dodatkowo z równowagi każdy kolejny strzał trafiający nie tam gdzie chciałem.
Z drugiego bębna, nadal wszystko leciało w dół, ale dałem sobie szansę wymierzenia gdzieś wyżej, no i już było w miarę, to jest to!
Odpocząłem chwilę, napiłem się herbatki na rozgrzanie, uspokoiłem i stwierdziłem, że będę celował centralnie.
Bingo! Bardzo ładna grupa (jak na mnie), wszystko w czarnym!
Później jeszcze trochę postrzelałem na 25m, ale z chwilowej euforii, że wszystko gra oraz z odrętwiałych od zimna palców wynik na tarczy nie był już taki dobry.
Przeniosłem się jeszcze na 15m, żeby lepiej wybadać broń i jak z niej precyzyjnie celować. 11/12 strzałów w czarnym, więc jestem zadowolony
ZDJĘCIE TARCZY
Dystans: 25m
Proch Vesuvit odmierzany z łuski 9mm
Przebitka z kaszki
Kula .454
Smar no. 1
Kapiszony RWS
Strzalane sportowo z jednej ręki
Niebieski - pierwsze dwa bębny przy celowaniu "pod czarne" lecące w dół tarczy
Różowy - "7" przy centralnym celowaniu oraz dwa strzały, które uciekły w bok podczas 2. bębna
Czerwony - trzeci bęben wystrzelony przy centralnym celowaniu
Smar: No. 1 okazał się być za miękki jak na 5°C, przy których strzelałem i przy strzale wydmuchiwało część smaru z sąsiednich komór. Przycebulowałem na twardszym smarze na teraz nastawiając się od razu pod zimę. Trudno. Ale za to postawnowiłem zrobić własny smar, więc już się rozglądam za woskiem pszczelim i łojem wołowym
Spust: dość miękki i przyjemny jak na rewolwer, z lekkim oporem, zawsze można go jeszcze wyregulować pod siebie, ale na razie nie kombinuję. Na 48 strzałów, które oddałem udało mi się zerwać tylko 2 i przyznam, że musiałem się do tego bardzo postarać. Dawniej zdarzało mi się to dużo częściej.
Celność: jak tylko odkryłem, żeby celować dokładnie w punkt, który chcę trafić, to naprawdę rewelacja! Wynik na tarczy pewnie bardziej doświadczonych kolegów nie powala, ale biorąc pod uwagę, że na przestrzeni 2020-2021 byłem na strzelnicy tylko jeden raz (poza szkoleniem), to dla mnie jest to niemały powód do radości i dalszego trenowania!
Myślę, że potencjał na użycie tej broni jest wielki, może uda mi się w przyszłości go w pełni wykorzystać!
Nie ukrywam, że wcześniej nie rozważałem udziału w zawodach w strzelectwie czarnoprochowym. Jednak teraz, kiedy troszkę zagłębiłem się w temacie, jestem coraz bardziej nimi zainteresowany. To kolejna przewaga Patterna nad Targetem, do którego wcześniej się przymierzałem, bo z nim nie mógłbym wystartować.
Generalnie poza początkowymi problemami wszystko było świetnie, na tę chwilę jestem zachwycony Patternem, zobaczymy co będzie dalej!
Rada dla rozważających zakup pierwszej broni: spotkajcie się z instruktorem, postrzelajcie z różnych rodzajów broni, porozmawiajcie, popytajcie, a da Wam to więcej niż przeczytanie całego internetu